czwartek, 21 marca 2013

Dlaczego ból psychiczny jest mniej bolesny od tego fizycznego?

Witajcie,
dzisiaj przychodzę do was z kolejnym postem, jak sami zauważyliście jest on o bólu który dość mocno na nas wpływa...
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego większy ból sprawia nam śmierć bliskiej nam osoby, rozstanie z partnerem niż potknięcie się bądź wizyta u dentysty?
Odpowiedź jest bardzo prosta, fizyczny ból mija, zaś ten który zapoczątkował się w naszej głowie, zostaje nawet do końca naszego życia:( Dlaczego? Zapytajcie się o to waszej głowy :) Różne doświadczenia kształtują nasz charakter ale także pokazują nam że niektóre problemy są niczym  w porównaniu do innych. Przez co też każdy z nas inaczej przeżywa różne sytuacje i inaczej sobie z nimi radzi... Dla niektórych widok pijanych rodziców jest całkowicie normalna, a dla innych jest nie do wyobrażenia. Te wszystkie sytuacje pokazują nam na co nas stać i jakimi ludźmi jesteśmy. Te wszystkie doświadczenia dają nam przewagę, gdyż potrafimy z "lżejszych" problemów wyjść ogromną ręką. Nie czujemy się przytłoczeni takimi sytuacjami itd.
 Wydaje mi się, że samookaleczanie (w moim przypadku) nie było żadnym wołaniem o pomoc, a właśnie radzeniem sobie z bólem psychicznym. Ból przez "cięcie się" dawało mi chwilową ulgę, która potem i tak przeradzała się w frustrację i dalszy mocniejszy ból, nie potrafiłam nad tym zapanować. Miałam samookaleczaniem zakrywać w pewnym sensie ból po stracie bliskich, a także chować brak pewności siebie, lub też niechęć do własnego ciała, spowodowany pewnym zdarzeniem z dorosłym mężczyzną, który chciał mnie wykorzystać w sposób negatywny.
 Niestety samookaleczanie w pewnym momencie wymknęło mi się spod kontroli i z roli odreagowywania stało się codziennością... stało się tak po ponad roku cięcia się. Było mi już wtedy obojętne czy się tnę czy nie , gdyż przyzwyczaiłam się do widoku zakrwawionych nadgarstków i brzucha. Rzadko kiedy robiłam sobie krzywdę gdy było mi źle ...i to był najgorszy moment w moim życiu:(

wtorek, 19 marca 2013

Nowy początek!

Witajcie,
Nazywam się "Carol"  i chcę się z Wami podzielić częścią mojego życia... Jeżeli z góry masz zamiar krytykować ten blog, nie przeczytając nic, proszę abyś opuścił go. Potrzebuję przeczytać wypowiedzi ludzi, którzy mają coś do powiedzenia!
Skąd nazwa "Recut" ? Od połączenia słów "rehab" (ang.odwyk) i "cut" (ang.ciąć). Uznałam, że to już czas by pójść na "odwyk" od cięcia się, więc ta nazwa wydawała mi się najbardziej odpowiednia. Zauważyłam, że cięcie się jest takim samym nałogiem jak alkohol, narkotyki itd. gdy zaczniesz, trudno jest ci przestać. Ja mam ten problem :(
Przez to, że nie zawsze było kolorowo zaczęłam się samookaleczać, trwa to już trzy lata i jest mi strasznie ciężko z tym skończyć, choć wydaje mi się, że już dochodzę do mety. Na tym blogu szukam osób które mają podobny problem i też chcą jakoś z tego wyjść. Sama do końca nie wiem jak to się u mnie zaczęło...to był taki impuls, a jak zrobiłam pierwszą "kreskę" to już nie mogłam przestać:(
Wszystko zaczęło się tego pamiętnego roku, kiedy straciłam kilka bardzo ważnych dla mnie osób, nie mogłam się pogodzić z tym, że już nigdy więcej ich nie zobaczę. Utrata bliskiej ci osoby jest czymś okropnym, niektórzy sobie z tym radzą, inni nie koniecznie. Mimo, że jestem uważana za osobę o silnym charakterze, ta sytuacja pokazała coś zupełnie innego. Wszystko wymknęło się spod kontroli :( I tak przez trzy lata próbuję sobie z tym poradzić...teraz powiedziałam sobie: "Tak, dasz radę to zmienić!" i mam nadzieję, że tak się satnie :)
Pisze pierwszy post koło 4.00 rano! Nie mogłam zasnąć i postanowiłam zrobić nareszcie to co chciałam zrobić od dawna, po mimo krytyki ludzi. Życie jest zbyt krótkie żeby się wiecznie zastanawiac czy robimy dobrze czy nie...
Zapraszam na mojego bloga, piszcie!:) Jeżeli chcesz się podzielić swoją historią, pisz na therecut27@gmail.com, z checią odpiszę.