sobota, 14 grudnia 2013

Odmiana

Witajcie Moi Kochani;)
Czas płynie, a ja wraz z nim znajduje nowe odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Mój świat (który nie tak dawno był jednym wielkim pobojowiskiem) powoli zaczyna się układać. Mimo, ze w ostatnim czasie troszkę życie dało mi w kość i pokazało, ze czasem trzeba zagryźć zęby i iść do przodu choćby nie wiem co;) czasem tak musi być, żebyśmy się nie zagubili i szli w odpowiednim kierunku. Choć czasem daje się nam we znaki jak jesteśmy wszystkim w jednym momencie obładowani...ale to nic, jesteśmy przecież ludźmi;)
Zastanawiałam się ostatnio o czym mogę napisać i myślałam o tym dość długo, a to dlatego bo mam dylemat. Miałam napisać dokładnie o tym jak cała moja historia z samookalecznaiem wygladała itd, ale chyba jednak tego nie zrobię. Bo zrozumiałam, że chyba nie o to chodzi w życiu. Chce sięz Wami dzielić moimi odczuciami itd ale nie chce żeby to było durne użalanie sięnad sobą i gadanie głupot. Wolę zając Wasze głowy i moja , czymś zupełnie innym:) chyba lepiej spożytkować energię na o wiele bardziej pozytywne rzeczy. Może to niektórym sie nie spodoba, ale uznałam, ze potrzebuje odejść od starej, smutnej, wiecznie zmartwionej życiem dziewczyny. Niedawno zauważyłam, ze przez moje wcześniejsze podejście do życia prawie straciłam kilka cudownych "aniołków" . Nazywam ich tak, bo moje życie nie było by takim jakie jest, gdyby nie oni.
Wiec chce także i Was po części przekonać do zmian. Spróbujcie znaleźć lepsza stronę w danej sytuacji, bo zawsze takowa jest. Ostatnio bardzo pomagają mi słowa:" będąc na dnie jużtylko i wyłącznie możesz się od niego odbić, już nie spadniesz niżej..." ;)

wtorek, 1 października 2013

Miłość, siła destrukcyjna, a może coś co umacnia nas jako ludzi?

Chyba każdy z nas na swój sposób przeżywał miłość, jest to tak silne uczucie które może przetrwać latami, ale jest pełne poświęceń, ale czy miłość bez poświęceń by  dalej była miłością?:)
Zastanawialiście się może kiedyś nad tym jaką rolę odgrywa lub odgrywała u Was miłość? Jak dla mnie jest to coś co daje mi energię i siłę, coś co pomaga przetrwać nawet największe problemy. Dzięki temu, że mam najbliższych którzy mnie kochają , życie nie jest aż takim ogromnym wyczynem. To dzięki nim mogę powiedzieć, że stoję w tym miejscu a nie innym, co na swój sposób jest piękne...
Zastanawiające jest to, że czasem bardziej ranimy tych najbliższych, nawet całkowicie nie świadomie, ale po mimo to, oni od nas się nie odwrócą.
 U każdego miłość , wygląda inaczej, moim zdaniem miłość powinna opierać się przede wszystkim na partnerstwie, dlaczego? Może dlatego bo po wielu nieudanych związkach po prostu nie mam ochoty powtarzać związku który wytrzyma góra trzy miesiące... a co dla Was jest ważne w związku i czy w ogóle dopuszczacie myśl, że możecie być z kimś innym tak długi czas?
Ja zatrzymałam się na etapie, że po kolejnym specyficznym związku postanowiłam trochę zwolnić tępo i zająć się sobą, bo znowu pojawiły się okropne myśli, lecz nie chcę powracać do tego wszystkiego co miałam... Nareszcie uwierzyłam, że potrafię żyć bez cięcia i dam radę przeżyć kolejny dzień, przede wszystkim dlatego bo patrząc na sytuację moich bliskich, po prostu zrozumiałam jakie mam szczęście. Czasem przydaje się dobry kopniak by móc iść do przodu...
NIE WARTO MARNOWAĆ KAŻDY DZIEŃ NA SMUTEK I PŁACZ, ŻYCIE MAMY TYLKO JEDNO, WIĘC KORZYSTAJCIE Z NIEGO!

Pamiętacie mnie jeszcze?

Ostatnimi czasy strasznie zaniedbuję wszystkich dookoła mnie... zaczynam się zastanawiać, czy podołam wszystkiemu. Wydaje mi się czy nie zawiodę niektórych, gdyż przy takim ogromie pracy, ciężko jest znaleźć chwilę dla innych. Po wakacjach mam mnóstwo przemyśleń i kilka tematów które będę chciała z Wami poruszyć...Proszę Was także, jako, że jesteście częścią tej strony, abyście mi poddali/ły jakieś tematy które chcecie poruszyć na moim blogu, czasem warto o niektórych rzeczach napisać. O takich rzeczach które to właśnie Was najbardziej interesują. dzięki temu inni będą mogli na tym skorzystać...
Czekam na Wasze pomysły, może ktoś z Was zna nowy pomysł jak radzić sobie z samookaleczaniem, zwany motylkami?:) ktoś chce się podzielić swoimi odczuciami na temat takiej metody? a może jest Wam to całkowicie obce?

poniedziałek, 15 lipca 2013

Czy jest już za późno?

Witajcie, zastanawiałam się przez dłuższy czas o czym napisać, było to dla mnie trudne, gdyż ostatnio miewam ogromny mętlik w głowie. Zaczęłam myśleć o osobach mi bliskich z ogromnymi problemami z którymi muszą się borykać. Niektórzy nie radzą sobie z nimi i robią sobie krzywdę w postaci krwistych sznyt na rękach i innych częścach ciała... z początku nie robiło to na mnie większego wrażenia, ale z biegiem lat moje postrzeganie świata zewnętrznego zmieniło się diametralnie. Gdy widzę osobę nieznajomą z bliznami zastanawiam się za każdym razem co ta osoba przechodzi i czemu musi odreagowywać smutek, strach, niemoc w taki a nie inny sposób. I nagle w pewnym momencie przychodzi pytanie: czy jest już za późno dla tej osoby?
Przeraża mnie to jak szybko zwiększa się ilość ludzi z zaburzeniami. Są oni czasem sami ze wszystkimi problemami jakie je otaczają, ale bywa także tak, że rodzina otacza taką osobę opieką, ale czy to daje gwarancję na wyjście z tego okropnego nałogu? Wydaje mi się, że niestety, ale to nie wystarczy jeżeli osoba nie jest świadoma tego, że robi sobie krzywdę.
Jeżeli przypadkiem czyta to jeden z członków rodziny człowieka z takimi problemami, to proszę, dajcie sobie trochę czasu, wiem, że z początku będzie to dla Ciebie katastrofa. Bo wiem jak moja rodzina zareagowała na moje zachowanie, ale teraz jeżeli zauważyłe/aś problem u swojego dziecka, nie uciekaj, bądź przy nim i wiem, że może to być całkowicie nowy temat dla Ciebie, ale postaraj się być tak mocnym wsparciem dla Twojej bliskiej osoby jak tylko jest to możliwe. Osoby które się samookaleczają zazwyczaj nie chcą być same z tym problemem, ale nie chcą obarczać całej rodziny takim problemem. Nie denerwuj się na huśtawki nastrojów twojego bliskiego, bo to tylko pogorszy sytuację. Jeżeli nie wiesz co masz zrobić to zgłoś się do psychologa. Przecież jak jesteś przeziębiony to idziesz do lekarza, więc czemu teraz masz nie iść do lekarza duszy?
samookaleczanie to okropny potwór który może zniszczyć każdego kto stanie na jego drodze. Ale pamiętajcie NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO...każdy ma szanse na nowe życie, tylko Wy możecie najwięcej zdziałać, jeżeli zrozumiecie, że to nie prowadzi do polepszenia sprawy, to tylko uśmierza ból psychiczny, ale po czasie potrzebujesz tego częściej i częściej:(

poniedziałek, 8 lipca 2013

Tak dawno mnie nie było:(

Witajcie, z góry przepraszam Was za moja dłuuuugą nieobecność. Ostatnimi czasy bardzo dużo się działo w moim życiu i jak to bywa, musiałam sobie wszytsko poukładać. Chcę także bardzo Wam podziekowac za wszelakie maile do mnie dzieki którym nie oderwałam sie tak bardzo od świata rzeczywistego:) dzieki Wam moge normalnie funkcjonować i wiem, że mam dla kogo zyć:p
Jako, że mamy już wakacje, bede miała czas na napisanie zaległych postów.
tak więc CIĄG DALSZY NASTAPI:)

niedziela, 7 kwietnia 2013

A czas leci...

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad tym dlaczego czas który mam na ziemi ucieka mi strasznie szybko. Tracę go na bezsensowne kłótnie z ludźmi bądź też zamartwianie się całkowicie błahymi  rzeczami. Wiem doskonale, że to jest całkowicie niepotrzebne, ale niestety stało się to częścią mojego życia. Odkąd przestałam się samookaleczać znalazłam inne sposoby odreagowywania wewnętrznego bólu, ale obawiam się, że w pewnym momencie mi to nie wystarczy. Życie czasem jest tak dla nas ludzi okrutny, że  w pewnym momencie nie zastanawiamy się nad tym czy to co robimy by odwrócić naszą uwagę od owego stresu, nie powodzeń i wszelakich negatywnych rzeczy jest skuteczne czy nie. I nastaje moment w którym człowiek coraz to bardziej się w tym wszystkim zapętla, a potem jest już za późno. Mam tylko nadzieję, że nie dojdę do takiego momentu.
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby Wasze życie bez tych wszystkich niepotrzebnych zmartwień?
Czasem chcę powiedzieć "koniec" i nie myśleć o tym wszystkim, ale mój charakter niestety mi na to nie pozwala:( ciężko jest przestawić mój mózg, a szkoda tracić życie na takie złe emocje, potem pojawia się depresja, spowodowana ciągłą rutyną , nie zadowoleniem ze swojego ciała itd.
Czas to zmienić, bo szkoda czasu, tak cennego dla nas ludzi! Zaczyna się wiosna, zaczyna się ciepły cudowny czas...

czwartek, 21 marca 2013

Dlaczego ból psychiczny jest mniej bolesny od tego fizycznego?

Witajcie,
dzisiaj przychodzę do was z kolejnym postem, jak sami zauważyliście jest on o bólu który dość mocno na nas wpływa...
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego większy ból sprawia nam śmierć bliskiej nam osoby, rozstanie z partnerem niż potknięcie się bądź wizyta u dentysty?
Odpowiedź jest bardzo prosta, fizyczny ból mija, zaś ten który zapoczątkował się w naszej głowie, zostaje nawet do końca naszego życia:( Dlaczego? Zapytajcie się o to waszej głowy :) Różne doświadczenia kształtują nasz charakter ale także pokazują nam że niektóre problemy są niczym  w porównaniu do innych. Przez co też każdy z nas inaczej przeżywa różne sytuacje i inaczej sobie z nimi radzi... Dla niektórych widok pijanych rodziców jest całkowicie normalna, a dla innych jest nie do wyobrażenia. Te wszystkie sytuacje pokazują nam na co nas stać i jakimi ludźmi jesteśmy. Te wszystkie doświadczenia dają nam przewagę, gdyż potrafimy z "lżejszych" problemów wyjść ogromną ręką. Nie czujemy się przytłoczeni takimi sytuacjami itd.
 Wydaje mi się, że samookaleczanie (w moim przypadku) nie było żadnym wołaniem o pomoc, a właśnie radzeniem sobie z bólem psychicznym. Ból przez "cięcie się" dawało mi chwilową ulgę, która potem i tak przeradzała się w frustrację i dalszy mocniejszy ból, nie potrafiłam nad tym zapanować. Miałam samookaleczaniem zakrywać w pewnym sensie ból po stracie bliskich, a także chować brak pewności siebie, lub też niechęć do własnego ciała, spowodowany pewnym zdarzeniem z dorosłym mężczyzną, który chciał mnie wykorzystać w sposób negatywny.
 Niestety samookaleczanie w pewnym momencie wymknęło mi się spod kontroli i z roli odreagowywania stało się codziennością... stało się tak po ponad roku cięcia się. Było mi już wtedy obojętne czy się tnę czy nie , gdyż przyzwyczaiłam się do widoku zakrwawionych nadgarstków i brzucha. Rzadko kiedy robiłam sobie krzywdę gdy było mi źle ...i to był najgorszy moment w moim życiu:(